Baśnie Niebiańskiej Beszbarmakii

W tym miesiącu uczestnicy akcji „W 80 blogów dookoła świata” odpowiadają na pytanie „Z czego śmieją się mieszkańcy kraju X?”. Choć w każdej kulturze poczucie humoru ma jakieś własne charakterystyczne cechy, można uznać, że są takie tematy, z których ludzie śmieją się zawsze i wszędzie. Na przykład polityka.

Baśnie Niebiańskiej Beszbarmakii to projekt satyryczny portalu informacyjnego AKIpress dostępny w tym miejscu. Jest rosyjskojęzyczny i dzięki temu dostępny dla szerokiego grona czytelników, a przy tym na wskroś kirgiski: by zrozumieć wszystkie pojawiające się w nim aluzje, trzeba choć trochę orientować się w realiach Kirgistanu. Ma formę blogu składającego się z komentarzy do aktualnych wydarzeń lub sytuacji. Autorzy zachowują anonimowość i można się tylko domyślać, że „Beszbarmakię” tworzy więcej niż jedna osoba.

Projekt działa już od 2002 r., ale część archiwum jest niedostępna. W tej chwili można czytać wpisy od 2009 do 2016 r. – niestety, przez ostatni rok nie pojawiło się nic nowego, ale cały czas mam nadzieję, że to kiedyś nastąpi. Opowiadaczom zdarzało się już zamilknąć na kilka miesięcy, a potem powrócić, choć tak długiej przerwy jak obecna chyba jeszcze nie było.

Baśnie Niebiańskiej Beszbarmakii trudno przetłumaczyć w całości, gdyż są przesycone grą słów, która często jest niemożliwa do oddania w innym języku. Na potrzeby tego wpisu spróbuję choć trochę przekazać po polsku. Jak zaznaczają we wstępie sami autorzy, opowieści dotyczą wymyślonych postaci, które czytelnicy uznają za podobne do prawdziwych. Dociekliwi znajdą na stronie mapę Beszbarmakii, z której można się niejednego dowiedzieć. Stolica Beszbarmakii, zwana dawniej Śmieciogrodem, za sprawą zatroskanych mieszkańców odmieniła swoje oblicze i stała się Ustukanem, atrakcyjnym i kuszącym, jak apetyczny kawałek mięsa. Na wschód od Ustukanu leży Jezioro Gorące, tłumnie oblegane przez turystów z kraju i zagranicy. Od północy z Beszbarmakią graniczy Kazanstakan, od południa – Madżykia, od zachodu – Tiubietiejkostan, od wschodu – Kidaj.

Beszbarmakia to piękny kraj, lecz jego mieszkańcy nie mają szczęścia do władców, o czym powstała już niejedna opowieść. W ciągu kilku lat rozwścieczeni mieszkańcy dwakroć wychodzili na ulice Ustukanu, doprowadzając do obalenia dwóch kolejnych chanów: Olśniewającego i Baksa. Ten pierwszy udał się do Morkwy, stolicy Kraju Niedźwiedzi. Drugi zaś uciekał w jeszcze większej niesławie, chlapiąc z pośpiechu krwią, która jeszcze nie przyschła była mu na rękach. Mimo to został przygarnięty przez gościnnego Pukaszenkę i do tej pory nie wysunął nosa z niezmierzonych puszcz Kartoflandii, by uniknąć wtrącenia do beszbarmackiego lochu. Po nim na tron wstąpiła Roza z Drewutni, która dokonała rzeczy dotychczas w Beszbarmakii niesłychanej – po upływie właściwego czasu przekazała berło następcy, nawet nie rozstrzelawszy nikogo na ostatek. A następcą został niegdysiejszy wielki wezyr, sławny Forumbek Awtomaszew, bardziej lub mniej miłościwie panujący do dziś.

Zostać chanem Beszbarmakii wcale nie jest łatwo, poddani mają bowiem konkretne wymagania wobec władcy. Przede wszystkim musi on być mocny w gębie, co udowadnia nie inaczej, jak poprzez odpowiedni egzamin.

W Beszbarmakii za najważniejszą i bodajże jedyną zaletę jakiegokolwiek pretendenta do tronu uchodzi jego zdolność do mówienia w beszbarmackim dialekcie. Zapytacie, skąd tak daleko idące wnioski? (…) Tu nawet nie ma o czym dyskutować. Nie ma innych egzaminów na jakiekolwiek inne zdolności chana, oprócz tego na wirtuozerskie opanowanie języka. Nie ma np. egzaminacyjnego face-controllu. Teraz nawet do nocnego klubu nie każdego wpuszczą. A tu, proszę bardzo, każdy brzydal, niezależnie od stopnia brzydoty, może ubiegać się o tron. Fakt, że wizualnie myślący elektorat może się zbuntować. Ale i tak droga do tronu jest otwarta. Egzaminu przecież nie ma.

Nie ma także egzaminu na skłonność do kłamstwa. Każdy kłamca może wstąpić na tron, niezależnie od tego, ile już skłamał i ile jeszcze skłamie w życiu. Najważniejsze, żeby robił to w wielkim i potężnym beszbarmackim dialekcie.

(Źródło: „Test dla mocnych w gębie”)

Jako że to blog językowy, chętnie rozwinę temat i zacytuję, jak poradził sobie jeden z kandydatów (a właściwie chandydatów), znany w społeczno-politycznych kręgach Beszbarmakii specjalista od uzależnień – Doktór Haszyszalijew. Nawiasem mówiąc, jeden z dwóch łysych Beszbarmakczyków, którzy stali się sławni. Pierwszym był oczywiście chan Olśniewający.

Doktór Haszyszalijew to człowiek wymierającej rasy miejskich Beszbarmakczyków, wyhodowanych na łonie niedźwiedziej kultury i na niwie komuszego internacjonalizmu. A jednak przeszedł próbę beszbarmackiego dialektu. Może teraz i pozostałym mieszczuchom opłaci się przestać umierać, a po prostu wziąć zwolnienie lekarskie i przez kilka tygodni nauczyć się beszbarmackiej gramatyki?

Haszyszalijew początkowo rozchorował się przez stary kompleks, którego nabawił się na poprzednich wyborach na chana. Wtedy właśnie nauczyciele beszbarmackiego dialektu podcięli mu języczek. Tym razem przed pójściem na egzamin doktór z przyzwyczajenia pisał listy i słał pełne oburzenia telegramy z wyrazami współczucia dla samego siebie.

A potem zrozumiał, że te kilka tygodni dla siebie dostał nie przypadkiem. I nuże wkuwać zasady i zagwozdki ojczystej mowy w towarzystwie miejscowego guru i z pęczkiem wysuszonych języków nieznanego pochodzenia zawieszonym na szyi. Na śniadanie, obiad i kolację również spożywał ozorki, ozory i ozorzyska, a przed spaniem przechodził zabiegi spa-językowe. Rezultat przeszedł wszelkie oczekiwania Beszbarmakczyków.

Na egzamin doktór przyszedł blady, łysy, lecz z niezwykle etnograficznymi beszbarmackimi powiedzeniami i idiomami w zanadrzu. I to zadziałało. Egzamin zdał, dopuszczono go do wyborów. Tym bardziej, że Pałacowi bardzo się podoba, gdy jest kilku drobniejszych kandydatów-rywali, niż jeden gruby zwierz. Tak więc u Haszyszalijewa wszystko poszło pomyślnie.

(Źródło: „Test dla mocnych w gębie – 2. Doktór Haszyszalijew jednak opanował język”)

Ale nawet u tych, którym poszło jeszcze pomyślniej, bo wygrali wybory, egzamin nie dawał o sobie zapomnieć. Oto rozmowa chana Baksa, wówczas zwanego jeszcze Dobrym, z sułtanem bratniej Szaszłykii.

Na złotym ganku siedzieli: beszbarmacki chan Dobry i sułtan Szaszłykii imieniem Abdu Różykwiat. Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu, rozkoszując się tym, że tak po prostu siedzą, jak równy z równym, bez ceremonii. Można było powiedzieć, że oddychają jednym powietrzem.

– No, jak tam? – zapytał Różykwiat Dobrego.

– Wczoraj zdałem egzamin z języka beszbarmackiego – odpowiedział Dobry.

– Ta-a-ak, trudno być chanem – powiedział Różykwiat.

– Oj, nic dodać, nic ująć – odpowiedział Dobry.

– Trzymałem za ciebie kciuki. Przecież jesteśmy bratnimi krajami – powiedział Różykwiat.

– Wielkie dzięki, kolego.

Obaj umilkli, każdy na swój temat.

– Ja, oczywiście, szanuję wasze tradycje, ale po co chanom zdawać egzamin? – ciągnął mądrą rozmowę Abdu Różykwiat.

– To taki prastary obrzęd, coś jak obrzezanie – wzruszył ramionami Dobry.

– O, obrzezanie. To święta rzecz. To jednoczy nasze kraje. Wykręćmy jakąś współpracę na tym tle. Właśnie przywiozłem na wszelki wypadek szaszłyckich biznesmenów, cały samolot. Przysięgam, że wszyscy są porządnie obrzezani – ucieszył się Różykwiat.

– Może zmajstrujemy jakieś biznesowe forum-szmorum? Niech się nasi kupcy zwąchają ze sobą nawzajem, może się zaprzyjaźnią? – podjął myśl kolegi domyślny Dobry. – Byłoby nieźle podpisać jakiś papierek. Niby jakąś deklarację, nie? Przecież nie jesteśmy ostatni w tym regionie.

– Genialna myśl! – zawołał Różykwiat.

– Jesteśmy umówieni! – poparł Dobry.

Przybili piątkę i znowu umilkli. Zamyślili się. Każdy na swój temat. O władzy.

(Źródło: „Na złotym ganku”)

80 blogów

O Beszbarmakii można byłoby jeszcze dużo pisać. Zwłaszcza, że miejscami bardzo przyjemnie ją tłumaczyć – tam, gdzie nie ma nieprzetłumaczalnej gry słów. Ale muszę zostawić Wam czas na czytanie wpisów pozostałych uczestników akcji, do których linki znajdziecie poniżej. A może chcecie dołączyć do grupy i wspólnie pisać na wybrane tematy? Jeśli tak, piszcie na blogi.jezykowe1@gmail.com.

Chiny

Biały Mały Tajfun: Z czego śmieją się Chińczycy?

Francja

Français mon amour: Z czego śmieją się Francuzi?

Francuskie notatki Niki: Najukochańsza ofiara francuskich dowcipów

Gruzja

Gruzja okiem nieobiektywnym: Z czego śmieją się Gruzini?

Hiszpania

Hiszpański dla Polaków: Z czego śmieją się Hiszpanie?

Japonia

japonia-info.pl: Co śmieszy Japończyków

Niemcy

Niemiecki w domu: Z czego śmieją się Niemcy

Szwecja

Szwecjoblog: Göteborgshumor, czyli z czego śmieją się mieszkańcy Göteborga

Turcja

Turcja okiem nieobiektywnym: Z czego śmieją się Turcy?

Włochy

Studia,parla,ama: Z czego śmieją się Włosi?

Włoski Online: Z czego śmieją się Włosi?

Różne języki

Daj Słowo: Z czego śmieją się na świecie? Z Polaków


14 komentarzy na temat “Baśnie Niebiańskiej Beszbarmakii

    • Zwąchali się i to nie byle jak. Za sprawą całych samolotów szaszłyckich biznesmenów, którzy nadal latają do Beszbarmakii, mieszkańcy tejże zachwycili się tamtejszymi towarami, przedkładając je nad kidajskie.

  1. „Obaj umilkli, każdy na swój temat” – bardzo podoba mi się to zdanie, no i coś czuję, że ten program satyryczny z pewnością by mi przypadł do gustu, gdybym tylko mówiła po rosyjsku, ech :)

    I podpisuję się pod powyższymi wypowiedziami – tłumaczenie jest świetne!

Zostaw komentarz