Do poruszenia tego tematu skłonił mnie… prezydent Kirgistanu Ałmazbek Atambajew. Rzecz jasna, nie osobiście. Czytając informacje o jego wizycie w Korei Południowej zwróciłam uwagę na to, w jaki sposób podkreślał powiązania kirgisko-koreańskie. Powiedział mianowicie: „My, Koreańczycy i Kirgizi, wywodzimy się z ałtajskiej grupy językowej, mamy wspólną praojczyznę”. Czy miał rację?
Co to znaczy – ałtajska grupa językowa? Warto nawiązać tu do teorii ałtajskiej. Jest to koncepcja naukowa, według której języki turkijskie, mongolskie i tungusko-mandżurskie, a według niektórych badaczy także japoński i koreański, są genetycznie spokrewnione, czyli wywodzą się od wspólnego przodka – języka praałtajskiego, co wynika z badań nad fonetyką i morfologią.
Pogląd, że języki turkijskie, mongolskie i tungusko-mandżurskie są spokrewnione, rozpowszechnił po raz pierwszy Philip Johan von Strahlenberg. Był to szwedzki oficer walczący w wojnie północnej, który w bitwie pod Połtawą dostał się do niewoli rosyjskiej i został zesłany na Syberię, gdzie zapoznał się z miejscowymi językami.
Do rozwoju teorii ałtajskiej przyczynił się wspomniany już przy okazji klasyfikacji genetycznych fiński językoznawca i polityk Gustaf John Ramstedt. Będąc ambasadorem Finlandii w Japonii uczył się także koreańskiego i właśnie wtedy uznał, że japoński i koreański też należą do rodziny ałtajskiej.
O teorii ałtajskiej, równie kontrowersyjnej jak kwestia klasyfikacji samych języków turkijskich, mówiono już i pisano bardzo dużo. Przeżywała ona swoje wzloty i upadki, językoznawcy dzielili się na ałtaistów i antyałtaistów, niektórzy z nich w trakcie badań zmieniali poglądy… Polski turkolog Marek Stachowski twierdzi, że w środowisku językoznawców panuje obecnie „próżnia ałtaistyczna” – czołowi ałtaiści już nie żyją, a z ich braku nie ma też antyałtaistów. Fakt, że wokół teorii ałtajskiej zrobiło się cicho, podkreśla też Edward Tryjarski. Obaj nie wykluczają jednak, że może się ona jeszcze odrodzić.
A co z koreańskim? Majewicz łączy go z japońskim i językami riukiuańskimi w jedną rodzinę, uznaje jednak zaliczanie jej do grupy ałtajskiej za przedwczesne. Wielu lingwistów uznaje też koreański za język izolowany. Bezsprzecznie ma on jednak pewne cechy wspólne z językami turkijskimi: aglutynacyjność, szyk zdania typu SOV oraz brak kategorii rodzaju. To jednak nie wystarczy, by przesądzać o pokrewieństwie lub jego braku. Jeśli za jakiś czas pojawią się kolejni ałtaiści, być może będziemy mogli stwierdzić, że prezydent Atambajew miał rację lub nie. Temat pozostaje otwarty.
Za pokrewieństwem języka koreańskiego z językami Wielkiego Stepu przemawia też fakt, iż tak popularne jest u nich łucznictwo konne. Naród żyjący na niewielkim, dość górzystym półwyspie- co nie sprzyja kawalerii – przez wieki kultywował tradycje wojskowe bardziej właściwe olbrzymim równinom. Nie jest to oczywiście żaden dowód, ale nietrudno sobie wyobrazić Koreańczyków, jako jeden z ludów Wielkiego Stepu, który przebył góry, dotarł na mały, ale żyzny półwysep, i tam postanowił pozostać
Ciekawe. O Koreańczykach wiem bardzo mało i nie miałam pojęcia o takiej tradycji u nich.